Miesiąc: Grudzień 2016

Mit o babie Jagą zwanej

Mit o babie Jagą zwanej

Mit, choć uległ znacznemu przekształceniu, do dziś jest popularny. Postać Baby Jagi popularna była już za czasów słowiańskich. Z jakichś powodów stała się bardzo popularna i jej sława trwa do dziś. Za czasów słowiańskich prawdopodobnie odpowiadała za inną sferę życia duchowego lub materialnego. Baba Jaga ma wiele odpowiedników swej postaci w innych kulturach. Wszystkie ościenne narody w Europie posiadają wiedźmę, staruchę, o różnych imionach, ale o podobnych przyzwyczajeniach i wyglądzie. Jej sława sięga, patrząc z naszej perspektywy, aż do Kirgistanu, co skłania do wniosków, że mit przywędrował z koczownikami z dalekiego kraju. Mowa oczywiście o krainie obfitości między Eufratem i Tygrysem. Z równin i gór Persji. U Niemców nazywa się Frau Holle; rumuńska Vijbaba; Węgrzy mają maszkarę o nazwie Bogorkań; Włosi mówią na jędzę Befana. W kierunku wschodnim, w Rosji i republikach dawnego ZSRR w starych mitach można też znaleźć staruchy o podobnym wyglądzie.

Dziś naukowcy starają się wskrzesić mit. Nie szukają dla Baby Jagi wyznawców, lecz próbują odtworzyć znaczenie postaci. Baba Jaga prawdopodobnie była zgoła inną postacią. Była boginią dojrzałą. I pod opieką miała leśne stworzenia. Pod względem użytkowym była postacią „wieloczynnościowa”. Oprócz władzy nad leśną menażerią mogła mieć w zakresie oficjalnych obowiązków opiekę nad młodymi pokoleniami i rytuał inicjacji. Stąd obecnie jej zamiłowanie do pożerania dzieci.

baba jaga

Transformacja chrystianizacyjna nie posłużyła Babie Jadze wizerunkowo. Być może z atrakcyjnej cieleśnie bogini przeistoczyła się w poczwarę. Pomarszczona starucha z nieatrakcyjnym ciałem. Garbata i w podartym ubiorze. Często chroma lub bez jednej nogi. Twór zgoła odpychający. Baba Jaga do dziś. Nie ma przyjaciół. Nikt nie chce się z nią kolegować. Na jedyne towarzystwo, na jakie może liczyć to diabli i wilcy. Posądza się ją o rzucanie czarów. Sprowadzanie chorób też jest jej sprawką.

Atrybutami Baby Jagi są przedmioty magiczne do gotowania mikstur. Kotły, flaszki, zioła i magiczne księgi. Nigdy nieodstępujący kot, wyleguje się na posłaniu przy ogniu. Baba Jaga ma też czarnego jak myśli skazańca kruka. Słynne są jej zdolności lotnicze. W różnych opowieściach Jędze latają, na czym popadnie. Najczęściej spotyka się jak przemyka po nocnym niebie na miotle. Potrafi też do lotów użyć pieca, kotła lub wrót do stodoły.

Baba Jaga rzadko bywała przedstawiana jako postać pozytywna, ale zdarzały się takie przypadki. W folklorze rosyjskim jest dobra baba, której, dla równowagi, towarzyszy stwór, zwykle nazywany smokiem.

W jej upadku w hierarchii upatruje się przyczyn nie tylko po stronie krzewicieli nowej wiary. Zawziętość, z jaką ją upodlono wskazuje na wielkie znaczenie postaci. Opozycja mogła się zawiązać dużo wcześniej. Przed nadejściem chrześcijaństwa. Stworzyć ją mogli kapłani promujący bóstwa z męskiej strony panteonu. Nie od dziś. Wiadomo, że w wielu dawnych kulturach istniał matriarchat jako podstawa organizacji plemiennej i społeczne. Kiedy małe grupki rosły i łączyły się w większe, dla wygody życia i możliwości ekspansji, również zbrojnej, do głosu poczęły dochodzić pierwiastki męskie. W sprawowaniu władzy i życiu religijnym.

baba jaga by evelineaerato
Autor: EvelineaErato

Obecnie Baba Jaga mieszka w głębokim lesie, w chatce na kurzej stopce i porywa dzieci. Kidnaping i kanibalizm. Ohyda! Dwa tysiące lat starań i udało się zepsuć biedaczce wygląd i reputację.

Źródeł imienia szukać należy w słowach starosłowiańskich, które oznaczały coś złego, cierpienie. Rdzeń w słowie jędza -ęg tak właśnie jest tłumaczony.

Motyw Baby Jagi jest chętnie wykorzystywany w sztuce. Oprócz bajek dla dzieci, w których jest częstym gościem, teatr, film i poezja sięgają po tę barwna postać. Baba Jaga w książkach niestety jest ciągle staruchą o pomarszczonej skórze i skołtunionych włosach. Dawna bogini o niewiadomym wyglądzie zginęła na zawsze. A przecież mogłaby się stać motywem niejednej pięknej opowieści.

Wszystkie Baby Jagi regularnie, według podań ludowych, zlatywały się na Łysą Górę w Górach Świętokrzyskich. Tam o północy urządzały sobie sabaty i bawiły się do upadłego, folgując złym przyzwyczajeniom.

Źródło: https://blog.slowianskibestiariusz.pl/

W oparach romantycznych uniesień

Dawno temu ludzie całkiem inaczej traktowali swoją seksualność. Ukształtowana była całkiem innymi prawami i zwyczajami. Właściwie zwyczaje były prawami. Przez wieki udoskonalane. Doszły do perfekcji. Użyteczna doskonałość. Dziś nie mamy pojęcia o tym, jak ludzie podchodzili do spraw seksu, miłości i prokreacji. Możemy tylko mieć nadzieje, że naukowcy wywiodą prawdę z pozostałości starych wierzeń. Lingwiści dobiorą się do sedna słów opowiadających zamierzchłe historie. Razem z etnografami, którzy badają dawne ludowe podania, tropiąc cień zachowań i echo starych tradycji. Sprawy płci reprezentowały między innymi dwa demony o podobnych imionach. On – Latawiec, gładki młodzian, ciut wiotki i może lekko zniewieściały. Ona – Latawica. Panna o pszennych włosach, mglista i świetlista. Niech nikogo nie zwiedzie powabna powierzchowność. Byłby to błąd nie do naprawienia. W pewnym okresie ewolucji mitu były uważane za potwory. Bestie rozkochujące ludzi, czym doprowadzały swoje ofiary wpierw do uzależnienia, na koniec i w ostateczności do śmierci.

latawiec

W noc mglistą i wietrzną

Jak daleko trzeba się cofnąć, by znaleźć tego pierwszego wspólnego antenata. Może to wcale niemożliwe. Może bylibyśmy zawiedzeni. Cofając się w pospiechu, podróżując jak w górę rzeki w kierunku jej źródeł, łatwo zapędzić się w odnogę, będące ślepą uliczką. Korytarzem bez wyjścia. Tak właśnie mogłyby wyglądać poszukiwania praojca, czy może pramatki. Na końcu może czekać rozczarowanie. Lepiej nie wiedzieć co było na początku. Gonimy króliczka i sprawia na to wielką frajdę. Dochodzenie prawdy jest jak walka z baśniowa Hydrą, potworem o głowie, która po ścięciu odrasta w dwójnasób. Gdyby nie nasza wrodzona ciekawość, gdzie bylibyśmy. W jakiej kałuży? Na którym drzewie?

I w zależności od światopoglądu poszukujemy naszego protoplasty, nazywając go raz stwórcą, a raz pra-rodzicem.

Zwykle jednak bywa tak, że pamiętamy tylko kilku przodków wstecz. Pamięć ludzka jest ulotna. Zaciera ślady. Plącze ścieżki. Rozgania rodziny po świecie. Tylko ci, którzy zostają, często samotnie chadzają na groby najbliższych i zapomnianych sąsiadów. I tak jest od wieków. Od kiedy ludzie zaczęli oddawać cześć zmarłym. Najstarsze nam znane pochówki intencjonalne pochodzą z czasu kiedy w Europie żyli ludzie, których szczątki pierwszy raz odkryto w Niemczech w dolinie rzeki Düssel o nazwie Neandertal. Różne były od tego czasu dzieje tradycji pogrzebowych.

W tradycji przedchrześcijańskiej ludów zamieszkujących od Łaby po Ural i od Bałtyku po Bałkany ewoluował kult przodków, który przyjął nazwę Dziady. Nic w tym dziwnego. Nazwa wywodzi się ze słowa, jakim określano poważanych przodków. Nestor każdego rodów nazywany był Dziadem. Gdy przenosił się w zaświaty, wstępował w szeregi dziadów.

Misterium poświęcone przodkom, których jesteśmy przedłużeniem, odbywało się dwa razy do roku. Na jesień w okolicy obecnie obchodzonego Święta Zmarłych i na wiosnę. Zresztą część oddawana przodkom była manifestowana przy każdej nadarzającej się okazji.

Dziady wiosenne były mniej okazałe. Może dlatego, że przed i po święcie było dość powodów do radości i zabawy. Na jesieni zaś celebra była na całego. Palono ogniska, by duchy zmarłych miały się gdzie ogrzać przed droga w zaświaty. Gotowano dla nich strawę, by ugościć ich godnie, by nie odwrócili się od żyjących i byli ich poplecznikami w zaświatach. Ważnym elementem obchodów był dziad. Żywy człowiek. Włóczęga, chodzący po prośbie z torbą przy boku, która mieściła cały jego majątek. Wszystko, co ludzie chcieli mu dać. Był uważany za ogniwo łączące z Nyją, za medium, które umie nawiązać łączność ze zmarłymi. Potrafił rozmawiać w ich języku lub jak to zwykle, porozumiewał się z duchami bez słów. Przyznacie, że to wygodne. I dziś nie brakuje naciągaczy. Dziad-wędrowiec pełnił jeszcze inną rolę. Był jak prehistoryczna poczta. Przenosił wieści. Działał jak wywiad gospodarczy. Dziada zwykle przyjmowano gościnnie, za opowieści ze świata dostawał strawę, schronienie, a czasem i jaki grosz wpadł do ręki. Miał przez to dostęp do wnętrza domostw, zagród i nawet grodów warownych. Kiedy sąsiad o sąsiedzie chciał się czegoś dowiedzieć, prosił do siebie Dziada i nie żałował mu piwa i strawy. On opowiadał, co widział. Wszyscy byli zadowoleni. Kiedy zamierzano swatów posłać, dobrze było wprzód Dziada podpytać. Jaki stan gospodarki? Ile ogonów stoi w stajni i oborze. Jak gościa przyjmują. Dobre li sprzęty w obejściu i komorze, czy dostatek, czy może chude myszy hasają po spiżarni.

Ludzie zbierali się gromadnie w jednej zagrodzie, z nabożnym skupieniem modlili się i dotrzymywali procedur. Pomyłka mogła uchybić Dziadom. Do dziś. Pozostało echo tych obrzędów, bo nasze podejście do zmarłych się nie zmieniło. Zmieniła się oprawa. Wystarczy jednak, będąc na cmentarzu w dzień listopadowego święta, zajrzeć w miejsca gdzie zbierają się na grobach Romowie. Tak właśnie kiedyś czczono zmarłych. Z jadłem i napitkiem i muzyka i śpiewem. Takąż samą atmosferę na cmentarzu utrzymują Rosjanie. Tam tradycja jest wciąż żywa. Biesiadują na cmentarzach cały dzień, przenosząc się z grobu na grób i wspominając tych, co spoczywają w pokoju.