Miesiąc: Wrzesień 2016

Weles

Weles

Weles był głównym bóstwem słowiańskiego panteonu. Pan podziemia, którego imię budziło blady strach, szczególnie w leciwych osobnikach. Próbując odwrócić uwagę od siebie, obsypywali boga darami. On jednak wszystkich traktował jednakowo. Nikt się mu nie wywinął. Prawdziwy demokrata. Dzierżył władze nad ludzkością dumnie i sprawiedliwie, dopóki, nie wiadomo z czyjego polecenia, przekazano ją suchej, kościstej i klekoczącej Kostusze z kosą. Weles brał wszystkich pod swoje skrzydła. A raczej pod czarny, aksamitny płaszcz. Tylko ci, którzy zasilali szeregi demonii, mogli liczyć na pozostanie w Jawii, choć bez dotychczasowej postaci. Wszystkie Strzygi, Południce i cała ta czereda szwendała się po ziemi, czasem sprawiając szefowi kłopoty, które musiał rozwiązywać, by nie popaść w konflikt z resztą boskiej elity. Awangarda jak to zwykle śmietanka wysoko nosiła głowy.

weles

Ciężko im było zniżać się do poziomu Welesa. W pewnym momencie wszystko się zmieniło. Stanęło na głowie i wykonało kilka obrotów. Tak, że nie wiadomo było gdzie góra, a gdzie dół. Weles stracił stanowisko na rzecz tego chudzielca z kosą. Protegowana nowej władzy. Panoszy się teraz po ziemi. Cała menażeria Welesowa poszła w odstawkę. Towarzystwo zdziczało i zarzuciło dawny fach. Diabły i demony nowej ekipy doszły do głosu i mają monopol na połów dusz. Wydaje im się, że robią to w białych rękawiczkach. Dwa tysiące lat uczą się zawodu i jakże często trafiają im się wpadki. Weles nasłuchał się sporo o nagminnej śmierci kliniczne, z której wyszedł niejeden.

Facet o wielu twarzach

Przychodził do „Błękitnego Wieloszczetu” co wieczór. Można było regulować zegarek. Z chwilą, gdy wchodził, stary zegar stylizowany na okrętowy bulaj wskazywał dziewiętnastą. Jak to robił, pozostało zagadką przed próbą jej rozwiązania i po niej też nic się nie zmieniło. Wszyscy znaliśmy tylko jego imię. Świętowit. Tak się przedstawił. Było to jedno z niewielu słów, jakie wypowiedział ujmującym i miękkim jak aksamit basem. Kiedyś Jorge próbował zażartować karczemnie w związku z jego imieniem. Ich spojrzenia spotkały się…Świętowit nawet nie mrugnął. Jorge zachłysnął się pitym drinkiem. Sarsa Parilla pociekła po brodzie na nieskazitelny kant, niezwykle dobrze dopasowanych w biodrach spodni i róż żabotu jedwabnej koszuli. Świętowit odwrócił się, przesunął po barze banknot. Siedział zwykle do zamknięcia nad kolejnym jigger rum. Barman nigdy nie pytał, choć intrygował go zmieniający się co dnia wygląd gościa. Niby Świętowit wydawał się tym samym Świętowitem, którego widzieliśmy wczoraj. Dla porównania ukradkiem próbowaliśmy zrobić kilka fotek. Za każdym razem zdjęcia były zamazane, a w miejscu gdzie siedział Świętowit (dowiedz się kim był bóg – https://blog.slowianskibestiariusz.pl/bogowie/swietowit/), chyba było pusto. Nikt, ale to nikt w barze i okolicy nie wiedział, gdzie Świętowit mieszka. Największe cwaniaki w dzielnicy wzruszali ramionami. Nikomu nie chciało się podzielić losu Pęcinki, który poszedł za Świętowitem przez park w nocy, kiedy ten wyszedł z lokalu. Pamięta tylko, że zrobiło się jakby ciut ciemniej. Później ściemniało jeszcze bardziej i bardziej. Rano obudził się na ławeczce, a zza poły kurtki, gdzie zwykle nosił klamkę, wyglądał mały kociak. Pod głową, na ławce leżało podpisane i zamazane zdjęcie z polaroida. Zdjęcie było prześwietlone, tak przynajmniej na początku myślał Pęcinka. Kiedy długo i tępo gapił się na fotkę, pobladł i aż pot zrosił jego niskie czoło. Nie chciał o zajściu powiedzieć ni słowa. Więcej nikt nie próbował ani zaczepiać, ani śledzić Świętowita. Przesiadywał do zamknięcia baru na ulubionym hokerze (smutny gość na wesołym miejscu) ze szklaneczką ulubionego rumu. Rozmyślał, bóg wie o czym. Lepiej nie pytać.

Marzanna, kogo topimy?

  • Zimą robi się szybko ciemno

pani śniegu marzanna

Szklista Marzanna zapanowała nad światem. Zmrok zapada, zanim człowiek zdąży się dobrze obudzić. Jednak najgorsze są poranki. Leżysz pod ciepłą kołdrą, sen jeszcze zarządza czasem lokalnym. Tylko budzik coś knuje. Lepiej niech nie zadziera nosa. Nocna Marzanna spowolniła obieg wody w rurach. W domu jest chłodno i cicho. Za oknem śnieg sypał całą noc. Przyłączył się do niego wiatr na polecenie Pani Marzanny. Zamieć kołuje grubymi płatkami śniegu. Czemu nikt nie patrzy? Spektakl odbywa się bez publiczności. Marzanna, tylko ona podziwia swoje dzieło. Trzeba się spieszyć, żeby wyrobić normę zamieci na ten sezon. Wielki Bałwan przełożony Marzanny, nadchłodnik, mistrz z północy rozliczy skrupulatnie wszystkie nieudane akcje. Ostatnio popsuła się współpraca z departamentem wschodnim. Marzanna nie może się dogadać z Dziadkiem Mrozem. Udaje Greka kiep jeden i mróz jest rzadkością. Nagle potrafi pisać tylko cyrylicą. Marzanna ma kłopot z odczytaniem tych bazgrołków. Zwykle dzwonił i wpadał na czaj. Teraz nie. Zwykle Marzanna, podczas jego wizyt, zostaw jakiś drobiazg dla starego kleptomana. Przy ostatniej wizycie pogardził jednak złotą spinką z elektrum. Nie wiedziała dlaczego. Okazało się po kilku dniach, kiedy wróciła z Sandomierza i nie usłyszała ochrypłego kukania zegara. Dziadyga od stuleci miał słabość do chronometrów. Z pięć setek lat wstecz wyniósł jej z dziedzińca wielki, z granitową podstawą, słoneczny zegar od Weliego. Weles tęsknił za słońcem i dawał tego wyraz, obdarowując wszystkich słonecznymi prezentami.

  • Płyń do morza

Zamek marzanny

Co za naród? Co roku to samo. Nie dość, że kukłę robią brzydką, to jeszcze wypchana byle czym. Najgorzej jest w Zagnańsku. Zeszłej wiosny nakładli do kukły zeschłych liści dębowych pod Bartkiem nazbieranych. Cuchnęłam od suszonego zielska jak sklep Herbapolu. Tylko Świętowitowi podobał się zapaszek. Okropność! Staruch pali skręty z liści. Mówi, że na ładny oddech. Ja, Marzanna muszę to znosić.

Złościła się jeszcze ze dwa tygodnie.

Nagle pod koniec marca spadło tyle śniegu, ile w najcięższą zimę nie napadało. Wiatr hulał jak oszalały. Widać, że Marzanna popadła w furię, a potem w niepamięć. Na przemian deszcz i śnieg. Jesiony przy drogach zarośnięte lodem stały rzędem jak eksponaty w muzeum powiatowym wsi odzyskanych. A Marzanna co? W szale paznokcie piłuje. Potem akryl hybryda, dwie kawy z lodem i coś tam jeszcze. Tak długiego sezonu odśnieżania nie pamiętają najstarsi EmPeOwcy.

Marzanna opamiętała się, dopiero kiedy jej Jarowit komisję nasłała, za przekraczanie terminów i kompetencji. Poszły dary z Marysina przez powiat w intencji uratowania budżetu gminnego, któremu groziło załamanie z powodu płatności za utrzymanie przejezdności dróg. Kto zadenuncjował wyżej, nie wiadomo. Wójt nie chciał się przyznać, na czyj ołtarz poszła ofiara. Przesłuchiwały go trzy zmory we śnie. Nie puścił posoki.

Nieważne. Zemści się Marzanna (koszulki)w następnym okresie rozliczeniowym. Marzanna może nawet wybaczyć. Jednak pamięć to przekleństwo, jak się do bóstwa przyczepi, to koniec. Pamiętać każe długo. Marzanna nie jest zbyt mściwa. Dziesięć zim będzie w sam raz. Szybko zleci. I plan wykona z nawiązką.

Trzy oblicza boga

Bóstwo z trzema obliczami to dość oryginalny wynalazek. Można się tylko zastanawiać, do czego służyły. Jak z nich korzystał Trzygłów. Na co spoglądał co dnia. I czy sprawiało mu to radość.

Trzygłów jest jednym z bogów słowiańskich o dość dobrze poświadczonym życiorysie. Co prawda źródłem informacji jest biografia świętego chrześcijańskiego. Jednak od czego mamy wrodzoną bystrość i umysł ostry jak brzytwa. Umiemy wszak odsiać ziarno od plew i czytając między wierszami wysnuć choć cienką nić prawdy. Prawdy o starych wierzeniach, które nie były złe. Służyły ludziom przez wieki, edukując i organizując mentalny świat. Układały jasny obraz rzeczywistości. Trzygłów był jego ważna częścią.

Etymolodzy twierdzą, że miano bóstwa nie może być jego pierwotnym imieniem. Może doszło do połączenia kilku idoli w jedno. Imię nadane hybrydzie odzwierciedlało raczej jego wygląd niż atrybucję. Co przemawia za trój osobowością boga? Na posągach przedstawiany jest jako jedna postać z trzema twarzami, ale przykryta wspólnym kapeluszem, trochę niepasującym do całości. Prawdopodobnym jest, że postacie tworzące Trzygłowa były bogami-wojownikami otoczonymi przez wrogów. Dlatego przyjęli charakterystyczną postawę dla osaczonych, chroniących wzajemnie swoje plecy.

trzygłów

Trzygłów jest zlepkiem, który otrzymał nowe zadania. Konsekwentny obserwator, któremu nie umknęło nic co ważne. Trzygłów nie miał z tym problemów. Mając do dyspozycji trzy oblicza.

Wracając do początków Trzygłowa; być może jest efektem konsolidacji rozsypanych po Połabiu plemion słowiańskich, które w zjednoczeniu sił upatrywały możliwości oparcia się nawale z zachodu. Groźni i waleczni Frankowie ze swym potężnym królem gromili German. Germanie mając alternatywę, czy walczyć z zawziętymi Galami, czy z Połabianami niemającymi spójnej strategii i jednego przywódcy, wybierali mniejsze zło. Czyli łatwiejsze zwycięstwo. Trzygłów miał chronić wszystkie plemiona unii pod jedną postacią, co wskazuje na równorzędność i partnerstwo w złączonych plemionach.

Igrzyska Śmierci, czyli kto pokona Jaryłę?

Igrzyska Śmierci, czyli kto pokona Jaryłę?

Zmaganie starego z nowym. Kto wygra? Kto kogo przetrzyma? Na każdym poziomie organizacji kosmosu występuje motyw rywalizacji. Jak na górze, tak i na dole. Już starożytni odkryli te uniwersalna prawdę. Tworzono wokół niej mity, aż w końcu powstały całe mitologie. Przekładające zależności przyrodnicze i kosmiczne na ludzki, zrozumiały język poparty przykładami.

jarowit
Jaryło / Jarowit, Autor: DuszanB

Samo zmaganie nie jest nową ideą. Ludzie zawsze musieli podejmować wyzwania, by iść do przodu. W mitologii słowiańskiej istnieje bóg młodości o imieniu Jaryła, który jest uosobienie tej walki, a właściwie jednego z jej aspektów. Większość cech i atrybutów nie stanowi rewelacji na żadną skalę. Ot, po prostu bożek jakich wiele. Jako opiekun płodności pokazywał się w postaci młodzieńca. Młody mężczyzna zawsze przedstawiany bez obuwia. Ubiór nie odbiegał od kanonów epoki. Lniana szata wybielona intensywnym słońcem, w tymże słońcu wyglądała godnie i odświętnie. Jaryła nosił ze sobą ciut makabryczny atrybut swej boskości. Nie wiadomo co miała symbolizować obcięta ludzka głowa. Może zmagania, w których uczestniczył? Jednak o tym potem. W drugiej dłoni trzymał snop, a właściwie wiązkę kłosów żytnich. Patron wczesnowiosennej wegetacji. Przynosił rozkwit i pożytek.

Co go wyróżnia spośród innych w panteonie słowiańskich sław?

Jego walka z samym sobą. Do dziś pozostało echo tych wierzeń w zmianie warty pomiędzy starym i nowym rokiem.

jaryło
jaryło

Młody Jaryła zmagał się z Jaryłą starym. Musiał go pokonać, by na ziemi przyroda mogła się odrodzić i wszelkie żywe stworzenie pleniło się bujnie. Kobiety modliły się, by Jaryła dał im potomstwo.

Jak wąż zjadający swój ogon Jaryła walczył, pokonywał i w końcu sam zostawał pokonany.

Źródło: http://bogowieslowianscy.pl/jarowit/