Miesiąc: Czerwiec 2016

Święta Góra – praca konkursowa

Tekst wykonany na rzecz konkursu dla blog.slowianskibestiariusz.pl. Wrzelkie prawa należą do autorów. Zachęcam do zapoznania się z lekturą.

 

swieta_gora

   W zachodniej części Puszczy Bukowej, na skraju lasu, znajduje się wzniesienie, które w tradycji ludowej zyskało nazwę Święta Góra, Świątek.

   Według przekazów, w dawnych wiekach na jej szczycie mieszkał świątobliwy pustelnik i właśnie, dlatego miejsce zyskało nimb świętości. Stanowi to wszakże tylko część historii! Wiele wieków wcześniej, nim osiadł tutaj ów eremita, na szczycie wzniesienia znajdowało się słowiańskie miejsce kultu.

   Tam, gdzie dzisiaj widnieją zdewastowane resztki pomnika Meyera, za naszych praojców rósł potężny dąb. Sam Perun naznaczył to drzewo, rozbijając piorunem jego pień na dwie części. Drzewo ugodzone gromem jednak nie obumarło. Po wielu latach, powyżej wypalonej rany, zrosło się ponownie. Dąb był tak dorodny, że i pięciu chłopa nie dawało rady go objąć. Rozrastał się i rozwijał… Z opadłych żołędzi z czasem wyrósł piękny zagajnik. Młode dębczaki skupiły się przy olbrzymie jak ród przy swym patriarsze!

  Od początku miejsce to okoliczni mieszkańcy obdarzali szczególną czcią. By ochronić gaj przed profanacją, otoczono go płotem. Drewniane ogrodzenie sporządzono starannie, z jedną tylko bramą. Jej zwieńczenie ozdobiono czaszką wielkiego odyńca. Duch tego zwierzęcia miał strzec przed skalaniem świętości przybytku. Wstęp do gaju był wzbroniony wszystkim prócz kapłana i przychodzących z ofiarami. Wejść również mogli ci, którym groziła śmierć. Im nie odmawiano schronienia, bowiem Słowianie taką czcią obdarzali swe święte miejsca, iż nie mogła tam być przelana nawet krew wroga.

 swiety_dab2 W pobliże świętego dębu dostęp miał tylko kapłan. Z wody zbierającej się w zagłębieniu przy jego korzeniach czytał i głosił różnorodne wróżby lub przepowiednie. Woda miała też i tę właściwość, że ktokolwiek jej się napił, wszelkie schorzenia go odstępowały.

 

   Mijały lata. Ludzie przybywali tu po rady, przepowiednie, a także by znaleźć lek na trapiące ich bolączki. Stało się też zwyczajem, że każdy polujący w puszczy myśliwy przynosił tutaj część zdobyczy. Włościanie zaś składali w ofierze płody ziemi.

    Było to niewielkie, lokalne miejsce kultu. Okoliczne rody obchodziły tutaj swoje święta, sprawowały wiece i sądy, chociaż  na większe uroczystości wyruszano jednak do sławnej świątyni Trzygława, znajdującej się w wielkim grodzie za rzeką  (na Górze Zamkowej w  Szczecinie).  Wszyscy żyli dostatnio, otoczeni łaską bogów.

   Nastał jednak czas, gdy wszystkie wróżby i znaki zaczęły wskazywać, iż nadchodzący właśnie rok będzie niezwyczajny – ważny i trudny zarazem!

  I rzeczywiście: na ziemię pomorską przybył biskup Otto z Bambergu, aby – w eskorcie polskich rycerzy, przydanych mu przez Bolka Krzywoustego – nawracać Słowian. Wszędzie tam, gdzie nie chciano dobrowolnie przyjąć chrztu, łamał siłą opór kapłanów i rządzącej starszyzny. Działo się to w Roku Pańskim 1124.

  W Szczecinie popalono stare świątynie – kąciny. Obalono posąg Trzygława, a świętego czarnego konia służącego do praktyk wróżebnych uprowadzono. Trzy głowy bóstwa przesłano papieżowi jako dowód nawrócenia Pomorza.

    Leżący na uboczu święty gaj uniknął losu innych miejsc dawnego kultu. Na Świętą Górę zaczęli przybywać wszyscy, którzy nie chcieli wyrzec się wiary ojców. Niestety nie potrwało to już długo – ich dni bowiem zostały niejako policzone.

  Chrześcijańscy duchowni, dowiedziawszy się o świętym dębie, szykowali krucjatę. Oczekiwali jeszcze tylko przybycia wojów obiecanych przez pomorskiego księcia Warcisława. W dniu, w którym mieli wyruszyć z grodu (Szczecina), rozszalała się wielka nawałnica. Porywisty wiatr, wiejący owego dnia, zmusił ich do zaniechania misji. Wszyscy, skupieni na modlitwie, czekali na zmianę pogody. Nazajutrz, po jutrzni, istotnie wszystko ucichło. Nawet drobny zefirek nie mącił panującej wkoło ciszy. Ruszyli tedy w procesji, eskortowani przez rycerzy.

swiety_dab    Widok, jaki ujrzeli na wzgórzu, na zawsze pozostał w ich pamięci: wyrwany płot leżał daleko odrzucony, brama z czaszką dzika zwisała smętnie, doszczętnie zdruzgotana. Obrazu zniszczenia dopełniały sterczące kikuty połamanych dębczaków. Jednak największe wrażenie wywarł na zgromadzonych potężny pień powalonego starego dębu. Po dokładniejszych oględzinach ujrzeli wystającą spod drzewa rękę. Był to kapłan, pełniący tutaj swoje posługi. Wolał umrzeć, niż sprzeniewierzyć się bogom?

   Ksiądz z orszaku zaintonował psalm: dziękował Panu Bogu, że zniszczył to siedlisko szatana. Potem klecha poświęcił wzgórze i odprawiwszy mszę ruszył wraz z orszakiem w drogę powrotną.

   Mieszkający w okolicy ludzie urządzili symboliczny pogrzeb żercy. Złożyli ofiary i zasiedli do wspólnej wieczerzy. Długo jeszcze w tych stronach opowiadano, że owej nocy, gdy szalała wichura, sam Strzybóg przybył tutaj na koniu – zabrawszy duchy świętego dębu i wiernego kapłana, wszystko inne postarał się zniszczyć. Uchronił w ten sposób święty gaj przed profanacją.

    Minęły lata i wieki całe. Dąb i spoczywające pod nim ciało kapłana rozpadło się w proch. Ich szczątki wchłonęła ziemia, rodząc nowe życie. I tak zamknęło się koło dziejów.

   Wieść gminna niesie, że nad tym miejscem czuwa jednak duch żercy. Biada temu, kto zakłóci spokój tego wzgórza!

Zebrał i opracował – Mirosław Wacewicz

Ilustracje – Marcin Yperyt Przydatek

W tekście wystąpiły wzmianki o bogu gromowładny, Perunie, więcej informacji można znaleźć tutaj – https://blog.slowianskibestiariusz.pl/bogowie/perun/